CiekawostkiHistoriaKościół

Polski bohater na „Tytanicu”. Oddał swoje miejsce w szalupie dla innych

Józef Montwiłł miał zaledwie 27-lat gdy wyruszył w swój pierwszy i ostatni rejs do Ameryki. Mimo, że mógł się uratować, oddał swoje miejsce w szalupie oraz życie dla innych.

Józef Montwiłł urodził się w 1885 roku. Był młodym księdzem którego marzeniem była misja wśród mniejszości litewskiej i polskiej w USA. Pochodził z Suwalszczyzny. W 1908 roku został wyświęcony na księdza i delegowany do pracy do parafii Lipsk (powiat augustowski).

Później przez kilka lat był wikarym w parafii w Lubowie na Suwalszczyźnie. Tam uczył dzieci katechezy i modlitwy. Ksiądz Józef założył nawet Towarzystwo Odnowienia Narodowego Litwy. To właśnie z mniejszością litewską był szczególnie związany. Wierzył w niepodległość Polski i Litwy po upadku caratu. Niestety nie było mu dane doczekać tej chwili.

Na początku 1912 roku, ksiądz Montwiłł wyjechał do Londynu do swojego krewnego, także księdza który pracował tam w jednej z parafii. Dzięki niemu udało mu się dostać na pokład „Tytanica”. Bilet który kosztował 13 funtów ufundowała mu lokalna ludność katolicka.

Większość bagażu młodego księdza stanowiły rękopisy pieśni religijnych które planował wydać w USA. W kraju zaborca nie pozwalał na druk w języku narodowym.

Ksiądz Montwiłł był zachwycony podróżą oraz samym statkiem.

„Jestem na pokładzie okrętu Titanic. Czegoś podobnego nie wyobrażałem sobie. Co za olbrzym, co za przepych, wszak to istna arka Noego! Zasyłam pozdrowienia i błogosławieństwo, prosząc o modlitwę szczęśliwej podróży. Jak będę na miejscu, zaraz napiszę. Ks. Józef”.

Te słowa napisał młody duszpasterz będąc jeszcze w Cherbourgu we Francji gdzie zacumował okręt przed wyjściem na Atlantyk.

14 kwietnia młody duchowny wraz z innymi księżmi na pokładzie odprawił swoją ostatnią mszę świętą. Miał w niej wygłosić znamienne słowa. Według świadków w kazaniu powiedział:

„Modlitwa powinna być szalupą w czasach niepewnych”

Ksiądz Montfiłł od końca pozostał wierny modlitwie i wierze. Gdy statek tonął mimo okazji nie zgodził się wsiąść do szalupy ratunkowej. Widząc, że jest ich za mało oddał swoje miejsce dla innej osoby.

Według zeznań światków ksiądz Józef do końca pozostał na pokładzie tonącego statku odmawiając różaniec wraz z innymi którzy nie mieli szans na ratunek.

Polska i litewska prasa szeroko rozpisywała się o śmierci młodego księdza. W notatce czasopisma „Rygos Garsas” („Echo Ryskie”) znajduje się informacja, że ciało ks. Józefa zostało odnalezione przez statek „Lithuania”, a następnie zostało przywiezione do Libawy. Większość źródeł utrzymuje jednak, że ciała kapłana nigdy nie odnaleziono.

“Kurier Warszawski” podaje natomiast, że zwłoki księdza mają być przewiezione do Wilka gdzie ma odbyć się uroczysty pogrzeb kapłana.

Obecnie nie ma pewności co do miejsca pochówku ani tego czy zwłoki wróciły na ojczyste ziemie, które tak ukochał ksiądz Józef Montfiłł.

Źródło: PP

fot. wikipedia

Facebook Comments