30 procent rozwodów przez Facebooka? Jakie dowody, jak się bronić [PORADNIK]
Aż w około 30 procentach pozwów rozwodowych pojawia się słowo Facebook. Dowody z sieci mogą na ogół zaszkodzić bardziej stronie która chce je wykorzystać.
Rozwód to na ogół nieprzyjemna sprawa w której strony wykorzystują nieprzyjemne fakty i zdarzenia. Wzajemne oskarżenia o zdrady czy inne nieprzyjemne rzeczy są typowymi scenami na salach sądowych.
Pojawia się jednak problem. O ile dowody nie są oczywiste takie jak obdukcja lekarska czy raporty z interwencji policji z innymi dowodami mogą być problem.
Nagminne stało się wykorzystywanie w pozwach „dowodów” pozyskanych z sieci. Są to na przykład rozmowy nieuczciwego partnera z messengera czy instagramu. Zdjęcia pozyskane z sieci także są przytaczane w pozwach.
Okazuje się, że w prawie polskim tego typu „dowody” pozyskane samodzielnie są nielegalne i mogą przysporzyć wiele problemów.
Kodeks Karny jasno określa przestępstwa polegające na uzyskaniu informacji bez uprawnienia, które nie są przeznaczone dla danej osoby, z przełamaniem istniejących zabezpieczeń. Jest to dokładnie artykuł 267. W przypadku mediów społecznościowych takich jak Facebook oraz Instagram jest to login i hasło. Trzeba więc podkreślić, że w takiej sytuacji w trakcie rozprawy sądowej posługujemy się dowodami zdobytymi w sposób bezprawny.
Strona zaatakowana w ten sposób może zwrócić się do prokuratury, która ma obowiązek ścigać takie przestępstwo.
Także sąd nie może brać pod uwagę “dowodów” zdobytych w ten sposób. Nawet wyspecjalizowane agencje detektywistyczne pozyskują takie informacje nielegalnie i nie mogą być one wykorzystane przez sąd.
Sprawa rozwodowa oparta o oskarżenie o zdradę musi opierać się na zeznaniach stron i świadków. Wszelkie “dowody” pozyskane pokątnie i nielegalnie mogą tylko pogorszyć sytuację strony posługującej się nimi.
Na podstawie: KPC/KK/PP
fot. pixabay